Trump i Kim Dzong Un w teledysku Sheryl Crow

Ponad 50 milionów płyt sprzedanych na całym świecie, dziewięć nagród Grammy, mnóstwo przebojów, wiele interesujących kolaboracji. To w dużym skrócie dorobek wyjątkowej artystki, jaką bez wątpienia jest Sheryl Crow. Amerykanka powraca po czteroletniej przerwie albumem o wiele mówiącym tytule “Be Myself”.

Minione cztery lata były pełne emocji dla Sheryl. Przede wszystkim z powodów zdrowotnych. W 2011 roku okazało się, że ma guza mózgu. Konieczne były badania, które na szczęście wykazały, że nowotwór jest łagodny i artystka może normalnie żyć i tworzyć, nie zapominając oczywiście o regularnych badaniach. Stres i strach związany z możliwością utrat zdrowia i życia, wpłynęły znacząco na klimat albumu. Oprócz spraw zdrowotnych, strach wynikał również z radykalnej zmiany sytuacji politycznej na świecie, co nie uszło uwadze od dawna zaangażowanej politycznie artystki.

Kiedy okazało się, że nie ma zagrożenia życia, Sheryl Crow przystąpiła do pracy nad nowymi piosenkami. Towarzyszyli jej w tym wieloletni współpracownicy Jeff Trott i Tchad Blake, odpowiedzialni za hity Amerykanki “My Favorite Mistake” i “Everyday Is A Winding Road”.

Sheryl świetnie sprawdziła się w popie, rocku, bluesie, folku i country. Na płycie “Be Myself” postanowiła jednak odświeżyć klimat z początków kariery. Jedenaście piosenek z albumu faktycznie cofa nasze myślenie do czasu pierwszych dwóch, trzech płyt artystki, które aż skrzyły się od hitów, a tylko w USA rozeszły się w blisko 20 milionach egzemplarzy. – Chciałam odświeżyć to brzmienie i ten feeling. Praca przebiegła błyskawicznie i zupełnie bez wysiłku – opowiada Sheryl Crow.

Album “Be Myself” promuje piosenka “Halfway There”, w której artystka porusza ważny obecnie problem dialogu, umiejętności osiągania kompromisu, spotykania się w połowie drogi. Do piosenki stworzono zabawny, ale jednocześnie pouczający animowany wideoklip do piosenki, w którym możemy zobaczyć między innymi podobiznę Donalda Trumpa i Kim Dzong Una