Auto-tune, internet i YouTube. Początek nowego tysiąclecia w muzyce oznaczał rządy muzyki pop rozdrobnionej na mniejsze odłamy: według zasady “ludziom podobają się piosenki, które już znają” wiele utworów z początku lat 2000 było odkurzonymi wersjami znanych patentów retro z nowym dodatkiem najczęściej w formie błyskotliwej, nowoczesnej produkcji studyjnej. Z początku wszystko brzmiało podobnie oprócz wyspiarskiego grime czy amerykańskiego trap – pozostałe nurty były jedynie przedłużeniem stylu lat 80. i 90.
Zaczęło się od popularności lekko podrosłych młodzieżowych wykonawców poprzedniej dekady – *NSync, Backstreet Boys, Britney Spears i Christiny Aguilery oraz nowoczesnego, mocno wygładzonego R&B, w którym dominowały ekwilibrystyczne zapędy czarnych wokalistów na tle gładkich harmonii i rytmów wygrywanych na maszynach perkusyjnych z legendarnym TR-808. Boyz II Men, Faith Evans, Usher, Brandy, Xscape w późniejszym okresie oddali pole nowym podgatunkom, które wyrosły pod skrzydłami R&B: crunch i snap wdarł się radiowe playlisty gwarantując sławę takim wykonawcom jak OutKast, Beyonce, Snoop Dogg czy Ciara.
Cher i jej przebój “Believe” dał początek fali piosenek z wokalnymi popisami retuszowanymi komputerowo dzięki oprogramowaniu auto-pitch, a utwór “Call On Me” Erica Prydza stworzony na bazie kompozycji Steve Winwooda był kamyczkiem, który uruchomił całą lawinę coverów – mniej lub bardziej udanych – znanych starych przebojów w nowych tanecznych wersjach.
W Ameryce pojawił się szczupły blondyn, który wypluwał z siebie teksty od jakich statecznym mamusiom z przedmieść jeżyły się włosy na głowie – nazywał się Eminem i nie był słodki jak cukierki od których zapożyczył swój pseudonim. Biały rap zyskał dzięki Eminowi wielką popularność, a on sam stał najlepiej sprzedającym się raperem wszechczasów. Jego pierwsze dwie płyty znalazły się w piątce najchętniej kupowanych płyt w latach 2000.
Bardzo popularna w tej dekadzie stała się muzyka dance. Wraz z pojawieniem się odłamów trance, chillout, house, czy eurodance wraz z rozwojem komputerowej technologii, tworzenie muzyki dance stało się łatwiejsze i bardziej dostępne. Kto miał odpowiedni program i komputer mógł próbować swoich sił w tworzeniu beatów, sampli. Na dodatek wszechobecny internet pozwalał muzykom i producentom na wręcz nieograniczone korzystanie z zasobów sieci oraz na szybką i łatwą prezentację własnych dokonań wielu milionom internautów. Scooter, Infernal, Groove Coverage, Cascada, Eiffel 65, Gabry Ponte atakowali europejskie listy przebojów jak Marsjanie Ziemię w powieści Wellsa. YouTube, iTunes i Napster były na ustach wszystkich, choć niektórym taka popularność społecznych portali nie była w smak (vide Metallica).
Brak komentarzy